poniedziałek, 16 lutego 2015

Hipokryzja

Hipokryzja... Czym jest w dzisiejszym świecie? Jak się przejawia w dobie wszechobecnej demokracji mającej nieograniczone bez mała możliwości? Czy współcześni ludzie w dalszym ciągu wzorem pani Dulskiej własne brudy piorą we własnym domu, czy może też korzystają z pralni na portalach społecznościowych, by pokazać bynajmniej nie czyste a brudne części własnej garderoby...
Zaryzykuję twierdzenie, że każdy zna znaczenia tego trudnego, ale nieczęsto używanego słowa. Jeśli już jest wymawiane, to w 99,9 procentach odnosi się do drugiej osoby, a nie do nas samych. Hipokrytą zawsze jesteś ty, on, na pewno nie ja. Zresztą, nawet jeżeli już zostaniesz trafiony tym słowem, to trochę tak, jakby ktoś podarował ci egzotyczny kwiat czy owoc, kiedy nie do końca wiadomo, czy się obrażać, czy może lepiej sprawę przemilczeć. Być może właśnie z tego wynika zjawisko ignorowania hipokryzji, tolerowania jej.
Wszyscy we współczesnym społeczeństwie jesteśmy hipokrytami, udającymi, że w pewnych kręgach obłuda nie istnieje. Piękny polski odpowiednik tego pojęcia charakteryzuje nas jako dwulicowych - innych w pracy czy na uczelni, innych w gronie koleżanek i kolegów. Doskonale uwidoczniono ten mechanizm przy publikacji " polskich taśm prawdy " z restauracji p. Sowy. Politycy, eleganccy, wykształceni i elokwentni panowie, reprezentanci narodu posługują się w prywatnych sytuacjach żargonem ulicznego łachudry. Nie wspomnę już o prowadzeniu przez nich samochodu w stanie nietrzeźwości, fałszowaniu dokumentów, wykorzystywaniu luk w prawie i frywolnych zabawach na wczasach. Nie wspomnę też o paktach o wzajemnej pomocy militarnej w czasach minionych i w czasach współczesnych.  Dlaczego świat się nie oburza, patrząc chociażby na to, co robi Putin z Ukrainą? Gdzie jest ta wszechpotężna zjednoczona Unia? Putin jak każdy rozsądny człowiek wie, co się w życiu liczy i jak się rozumny człowiek zachowa. Co ciekawsze my się też oburzamy tak po cichu, delikatnie i dyskretnie, żeby przypadkiem nie powiedzieć za dużo lub nie w porę. Siedzimy przed telewizorem, oglądamy migawkę o umierających dzieciach w Afryce, oglądamy egzekucję 21 Koptów. I co? I nic. Brak reakcji. Ewentualnie możemy sie pooburzać w telewizji śniadaniowej, podywagować o podłej naturze świata na klatce schodowej, ale czy to nas naprawdę dotknęło (tylko tak szczerze, bez hipokryzji)?
Jeszcze 10 lat temu gdybyśmy o takim zdarzeniu usłyszeli w wiadomościach, bylibyśmy zszokowaniu, oburzeni, chcielibyśmy sądu i wymierzenia kary, tak zwanej sprawiedliwości. Teraz już się przyzwyczailiśmy, już prawie nic nami nie wstrząsa. Oglądamy tyle śmierci, przemocy i wojny, że myślimy o sobie jak o herosach. Czy nie jesteśmy zdziwieni, że żołnierze wracający z jakiejś prawdziwej wojny mają zespół stresu pourazowego, że nie mogą wrócić do tzw. normalnego życia? Nasza hipokryzja polega na dzieleniu świata na ten dla nas i ten dla innych. Wzdychamy, że dzieją się takie lub inne nieszczęścia, ale niech no one tylko dotkną nas lub kogoś z naszych bliskich. Od razu zmienia się optyka naszego widzenia sprawiedliwości. Przykłady można mnożyć w nieskończoność.
Chociażby powszechnie znany Kamil Durczok, osoba, której nie trzeba nikomu przedstawiać. Codziennie mówi do nas ze szklanego ekranu, informuje nas o tym, co strasznego dzisiaj stało się na świecie, prowadzi mądre dysputy ze swoimi gośćmi w różnych programach, udziela się w akcjach charytatywnych, pomaga i wspiera słabszych, daje przykład jak być silnym i wygrać z rakiem, autorytet i mentor dla wielu studentów dziennikarstwa i pokrewnych dziedzin, człowiek można by powiedzieć nieskazitelny. Tutaj dostrzegamy potrzebę istnienia takiego oto powiedzenia: „Dwa razy pomyśl, zanim coś powiesz”. Moim zdaniem musiał komuś bardzo podpaść, że wyszły na jaw fakty, które są już ogólnodostępne w tabloidowych portalach (m.in. Pudelek). Przedstawiane tam sytuacje nie są świeże czy gorące, ktoś je odkopał, przypomniał i nagłośnił. To, że każdy ma coś za uszami, jest powszechnie znanym zjawiskiem, zależy jednak co się za nimi ma. A rośnie to wraz z władzą, im wyższe stanowisko, im więcej podwładnych, słuchaczy czy wiernych, tym większa hipokryzja i grzechy popełniane.
Najciekawsze jednak dla mnie jest nieoburzanie się społeczności z taką siłą jak dawniej. Kiedyś dawno, dawno temu takie jednostki byłyby inaczej potraktowane. Stos, uformowanie grupy walczącej przeciwko, jakaś inicjatywa mająca na celu wyrównanie rachunków. A dzisiaj co, każdy przeczyta albo posłucha o doniesieniach i pokręci głową z lekką dezaprobatą. Najlepiej jednak naszą znieczulicę i ignorancję  pokazują komentarze na Pudelku pod artykułem o Durczoku: „nigdy tego goscia nie lubilam bo byl dla mnie bucem ale teraz widze ze to nienormalny facet!!!!”, „Jeśli to prawda, to niezłe jaja.”, „hahha no to pięknie :P”; i dużo, dużo podobnych. Nikt nie dziwi się, że jest podejrzenie zażywania narkotyków, prostytucja, zoofilia. Cała sprawa toczy się wokół tego, że wszystko wyszło to na jaw.
Przedstawiłam przykłady wstrząsającej hipokryzji, która jeszcze może jakąś częścią społeczeństwa wstrząsie, lecz nie oszukujmy się obłuda codziennie występuje w naszym życiu. I nie kto inny jak my sami jesteśmy jej wykonawcami. Dwulicowość jest fundamentem życia ludzi w społeczności. Nie da się wszystkim mówić prawdy, nie da się być szczerym ze wszystkimi, nawet ze samym sobą. Co najważniejsze w manipulowaniu i chachmęceniu, to rozmach z jakim to robimy. Nasze codzienne małe hipokryzje, takie jak: pouczanie dziecka o myciu zębów, niepaleniu papierosów czy piciu alkoholu wypowiadane z l&m i tyskim w ręku, robią tylko krzywdę nam samym. Rozmach, zasięg i przedstawiciel obłudy mają kolosalne znaczenie, bo co innego kiedy jedna dziewczyna powie drugiej, że „Wcaaalee nie wyglądasz w tej sukience źle, wydaje ci się”, a co innego kiedy cała społeczność nie zauważa, że ktoś obok potrzebuje pomocy. Tutaj link do artykułu:
http://wyborcza.pl/1,75477,17409498,Bezdomna_pianistka_26_lat_mieszkala_w_aucie__Londynczycy.html#TRNajCzytSST  o kobiecie, która umarła w otoczeniu dobrych sąsiadów, w cywilizowanym kraju prawa, opieki społecznej, medycznej i wszelkiej innej. „Nie chciała przyjąć nawet szklanki herbaty”... - mówili.  Oczywiście to zdanie zostało wyróżnione w teksie. Należało podkreślić fakt, jakim jest dobra wola szarego, zwykłego człowieka, przecież mógł nie proponować, a jednak zdobył się na gest miłosierdzia, czyli zachował się trochę jak osiedlowy samarytanin. Dla mnie zachowanie ludzi przedstawione w tym teksie to obłuda, fikcyjność niesionej pomocy i udawanie dobrych po fakcie, fakcie śmierci kobiety, która może była chora psychicznie, może kierowały nią inne względy emocjonalne, takie jak duma i chęć niezależności,  a może po prostu była "stara i głupia", ale nie przestawała pomimo tych wszystkich "podłości" być człowiekiem. Wszystko to powinno zostać wzięte pod uwagę, a kobieta dostać środki potrzebne jej do życia. „Ona nie chciała” taki jest wydźwięk tego tekstu. Wcześniej jednak było napisane, że kobieta „Twierdziła, że jej eksmisja była bezzasadna i na znak protestu zdecydowała się zamieszkać w niebieskim fordzie.”. Ja też w dzieciństwie twierdziłam, że nie założę rajstop, choć jest -10 stopni, bo jest mi w nich ciasno. Podwójna moralność wyczuwalna z 1000 km. Kiedy był czas pomóc kobiecie, to nikt nie znalazł sposobu, czasu i pomysłu, ale kiedy wszystko nagłośniła telewizja, kiedy powstał szum medialny, to „Mieszkańcy na własną rękę postanowili sfinansować jej pogrzeb.” To jest właśnie przykład hipokryzji, jakaś grupa ludzi, bez żadnego wcześniejszego ustalania, robienia spotkania ustala niepisane zasady. Hipokryzja przede wszystkim. Niby pomagają, ale jakoś niemrawo, jakby od niechcenia i dla zaspokojenia raczej swoich potrzeb, a nie faktycznie potrzebującej. Jeszcze gorsza jest hipokryzja urzędników udających, że nie wiedzieli, że nie wpłynął wniosek, że zrobili wszystko, co było w ich gestii.
Hipokryzja szczególnie jest widoczna wśród ludzi pełniących ważne stanowiska, np. polityków, osób pełniących podziwu godne funkcje społeczne szczególnie związane z dobroczynnością, np. Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy Owsiaka, moralizatorów, np. księży, nauczycieli, pedagogów. Gdy takie same nieprawości jak ci pierwsi popełniają artyści, aktorzy, muzycy czy po prostu celebryci, to ich czyny budzą nie tyle obrzydzenie co podziw, bo oni mieli odwagę cywilną, zdobyli się na szczerość. Czy to nie ta sama dobrze znana hipokryzja?
Wszyscy musimy być hipokrytami. Zmusza nas do tego cywilizowany, kulturalny świat. Pomyśleć tylko, co by to było, gdyby tak każdy każdemu szczerze i w dobrej wierze powiedział, co o nim myśli. Jedni nazywają to polityką, inni dyplomacją, jeszcze inni dobrym wychowaniem lub szacunkiem dla przełożonych czy rodziców. 
Skąd tak wiele obłudy i co właściwie gorsze: hipokryzja czy jej brak? Ludzie nie są aniołami. W każdym zakątku świata i w każdym społeczeństwie znajdziemy ludzi, którzy mają coś do ukrycia. Dawniej, w świecie większej moralności chciałoby się powiedzieć, istniał większy przymus, żeby swe niegodziwości ukryć, zakamuflować, dorobić do nich ideologię, a gdy się cała sprawa wydała, była jak nie kara to przynajmniej wstyd, wykluczenie społeczne. Teraz bycie hipokrytą może być skutecznym sposobem zdobycia rozgłosu, złapani na gorącym uczynku zamiast spłonąć ze wstydu i podać się do dymisji zrzucają całą winę na podsłuchujących, obcinający głowy chrześcijan pokazują kartkę z karykaturą proroka... Świat wyrównuje swoje rachunki coraz szczerzej, ale czy to lepiej, że już się nawet udawać niektórym nie chce lub nie opłaca? Parafrazując znaną myśl Leca, "Czy jeżeli ludożerca je widelcem i nożem, to już postęp"?







poniedziałek, 5 stycznia 2015

Komunikacja

To, w jaki sposób się porozumiewamy, odzwierciedla środowisko, w jakim żyjemy. Zasób naszych słów, wyrażeń czy kontekstów determinuje nasz wizerunek. Poprzez język kształtuje się indywidualny świat każdego z nas. Po sposobie mówienia możemy z łatwością rozpoznać, skąd osoba pochodzi, jakie ma wykształcenie i czy zdecydujemy się z nią po raz olejny porozmawiać. Kultura języka dostarcza nam problemów w życiu codziennym. Na pewno osoby, które mają codzienny kontakt z ludźmi starszymi, zastanawiają się, gdzie popełniają błąd, którego wynikiem jest problem z porozumieniem się z babcią czy dziadkiem.
Edward Hall wyróżnia kultury o wysokim i niskim uwrażliwieniu na kontekst. Na przykład w Stanach Zjednoczonych według antropologa ceniona jest zwięzłość wypowiedzi, uargumentowanie swoich racji, płynność i ogólna jasność przekazu; natomiast w krajach orientalnych najważniejszy jest właśnie kontekst. Komunikacja niebezpośrednia, opierająca się na umiejscowieniu rozmowy w danym miejscu, czasie, okolicznościach. Ważna jest wrażliwość i subtelność przekazu. Składowymi komunikacji są: słowa, tempo mówienia, siłą głosu, gesty, przestrzeń rozmowy, dotyk.
Przyjęło się, że dobrze wykształcony, tak zwany humanista, żydowskiego pochodzenia żyjący w Nowym Jorku posługuje się językiem angielskim z szybkością wyścigówki. Rozmówca musi być bystry i nadążać za swoim partnerem rozmowy. Nie każdy jednak ma ochotę na wyścig słowny. Spowodowało to, że rozmówców tych uważa się na hałaśliwych, nieprzystępnych niekiedy natrętnych.
Zupełnie inaczej do rozmowy podchodzą rdzenni Amerykanie czy ci pochodzenia szwedzkiego. Oni z kolei mówią powoli, uważnie dobierają słowa, często pauzują wypowiedź, czym zyskali miano małomównych i spokojnych ludzi.
W światopoglądzie prawie wszystkich na hasło: „ głośni i gestykulujący” pojawiają się Włosi bądź Grecy. To oni są mistrzami w używaniu siły głosu i gestów. Ich rozmowy dla człowieka z boku mogą przypominać kłótnie, ale to ich sposób na przekonanie przeciwnika – rozmówcy do swoich racji. Tutaj od razu nasuwa mi się na myśl sentencja Walthera G. Pinecoke'a – „Jeżeli ktoś otwiera usta, aby porozmawiać z drugą osobą ma tylko jeden zamiar – manipulować nią”. Jest to jednak zupełnie inny temat.
Inaczej rozmawiamy w luksusowej restauracji, a inaczej w toalecie na dworcu. Przestrzeń, w jakiej rozmawiamy, wymusza od nas konkretnych słów czy zachowań. To oczywiste, ale każda kultura ponadto posiada inną tak zwaną strefę komfortu i interpretację dotyku. Dla przykładu mieszkańcy Ameryki Południowej stają bliżej nowo poznanej osoby niż obywatele USA.
Ktoś przeczyta tekst powyżej i możliwe, że zastanowi się: „Zeszłego lata byliśmy w Egipcie i jakoś się dogadałem, choć nie znam żadnego obcego języka, a z moją Hanką nie mogę się dogadać po naszemu”. Jego uwaga będzie słuszna, ponieważ najtrudniej porozumieć się z osobą bliską, z którą nie same słowa są ważne, ale wspomniane wcześniej konteksty. Dodatkowo, jeśli jest to osoba przeciwnej płci musimy swoje umiejętności erudycji wznieść na jeszcze wyższy level. Obrazowo wygląda to tak, że kobieta dąży do zrozumienia istoty problemu, a mężczyzna chce problem jedynie rozwiązać, ona o swoich troskach mówi, rozpatruje z różnych stron i pod wieloma względami, a on swoje pozostawia tylko dla siebie. To może rodzić wiele niepotrzebnych konfliktów. Moim zdaniem zamiast lekcji plastyki, na których zazwyczaj nie dzieje się nic kreatywnego i rozwijającego nasz światopogląd powinna być lekcja komunikacji. Propagująca ładne i poprawne używanie polszczyzny, uświadamiająca, jak ważne jest zachowanie zwrotów grzecznościowych, żeby potem nie wynikły problemy, kiedy przyjdzie pójść na studia. Nie ma możliwości nauki dorosłych skutecznego porozumiewania się innego niż przez ich latorośl. Kiedy jadę tramwajem i uprawiam swoje ulubione hobby – podsłuchiwanie ludzi, prawie zawsze wychodzę ze środka komunikacji radosna, a jednocześnie zasmucona. Kilka, źle zinterpretowanych słów, kilka nieodpowiednich pauz, kilka modyfikatorów werbalnych: naprawdę, znów, tylko – i kłótnia gotowa. A chodziło jedynie o podjęcie decyzji co na obiad...
Mamy jako kultura tendencję do nadprodukcji słów. Dawniej kiedy jeden list miał zastąpić rozmowę z dwóch miesięcy osoba pisząca musiała oddzielić wydarzenia ważne od nieważnych. Nadać swojej wypowiedzi odpowiedni styl i ładnie ująć treść w ramy czasowe; list przecież nie dojdzie w minutę. Jeszcze nie tak dawno, kiedy nie było komputerów i drukarek jako nieodłącznego wyposażenia domu, uczeń musiał zadać sobie trud pójścia do biblioteki, przytachania książek do domu, przeczytania, nawet jeśli pobieżnego, to nie było opcji lupa jak dzisiaj. I sedno: jeśli chciał mieć coś w pracy, musiał to napisać długopisem swoją własną ręką, a jeśli zależało mu na estetyce musiał uważać i nie robić błędów. W wyniku tego trudnego i czasochłonnego procesu musiałby być masochistą, żeby jak dzieje się to teraz umieszczać w swojej wypowiedzi dwie strony bzdur znalezionych na jakimś pseudonaukowym portalu.
Pokuszę się o podsumowanie tekstu cytatem Feliksa Chwaliboga – „Mówić można z każdym – rozmawiać bardzo mało z kim”.




Bibliografia:

Tannen, D., 1994. Ty nic nie rozumiesz!: kobieta i mężczyzna w rozmowie [You Just Don't Understand: Women and Men in Conversation]. Tłum. A. Sylwanowicz. Warszawa: W A.B

Hall, E., T. 2001. Poza kulturą [Beyond culture]. Tłum. Elżbieta Goździak. Wydawnictwo Naukowe PWN

Grzeniewski, L., B. 1984. Aforystyka Dwudziestolecia. PIW