niedziela, 16 listopada 2014

Starość






           W którym momencie skończy się moda na brak granic? Czy nastąpi taki czas, że człowiek się zatrzyma i powie: „Stop, wystarczy”? Moim zdaniem nigdy.
Człowiek, istota stworzona na podobieństwo Boga, ale w swojej złożoności jednak niedoskonała. Robi wszystko, żeby tę granicę pokonać, ale od wieków pozostaje jedna składowa życia, na którą nie na antidotum. Śmierć. Najgorsza, najczarniejsza, najstraszniejsza zmora każdego z nas. Tym gorsza, im mniej oswojona. Dawniej egzystencja ziemska i pozaziemska przenikały się, obecnie tej drugiej nie ma w życiu wykształconego, inteligentnego człowieka. Teoria ewolucji bardzo dokładnie zobrazowała pochodzenie i rozwój człowieka, wykluczyła istnienie materii duchowej, która miała nas stworzyć i napisać dla nas plan życia. Nie zawsze łatwy i miły, ale z nadzieją na wieczne, dobre i przyjemne życie w Niebie. To miało logiczny sens. Czy naprawdę wyrzeknięcie się materii duchowej na rzecz nauki i technologii przyniosło nam tyle dobrego, ile się spodziewaliśmy? Wyobraźnia ludzka i kreatywność jest nieograniczona, nieważne czy odkrywamy ogień czy mikroprocesor. Jednak mam nieodparte wrażenie, że przeniosła się ona z filozoficznego, mitotwórczego „tłumaczenia świata” na poziom naukowy. Jeśli dzisiaj czegoś nie powiedzą  naukowcy, najlepiej amerykańscy, a mass media tego nie potwierdzą, to informacja nie ma szansy na przetrwanie dłuższe niż przeczytanie tego zdania. Od zarania dziejów jednak człowiek zadawał pytania o istnienie Boga i nadal będzie tak się działo. Nikt nie lubi być poddawany nieustannym stresom, człowiek dąży do stabilizacji i spokoju. Wszystko to daje religia, określa granice, normy, prawa i obowiązki, reguluje nasz cykl życiowy. Jest w niej miejsce na post, smutek, zadumę, ale też na radość i świętowanie.
Ludzkość jest ułomna, wadliwa  i błądzi, nie ma za dużo wspólnego z logiką, za to bardzo dużo z emocjami. Przykład - zdradzana kobieta, Elżbieta z  "Granicy" Nałkowskiej. Żona wybacza wszystko mężowi i dodatkowo później wspiera go w problemach z kochanką Justyną. Miłość i strach dwie bardzo silne emocje, zawsze chodzące ze sobą w parze. Logiczne zachowania w ich obecności są niemożliwe. Jak więc w życiu tak podyktowanym przez emocje, nie bać się śmierci, czegoś tak irracjonalnego, że nie do opisania znanymi mi słowami. Znaleźć sobie jakąś filozofię do zjawiska, którego się boimy. Przykładem może być mit i legenda, najwcześniejsza forma pryncypium życia. To, co nieznane, musi zostać poznane w całości i zrozumiane również w pełni, żeby przestało być zagrożeniem i nie cechowało się już niepewnością i zagrożeniem. Śmierć jest wbrew pozorom niepoznana, choć naukowcy i filozofowie starają się jak mogą zapewnić nam spokój ducha czy to poprzez przeszczepy serca, czy nurt transhumanizmu, sztucznej inteligencji jeszcze jednak nie ma.
Oglądając wiadomości i słysząc, że zginęło 250 osób na drogach w tym tygodniu, nie mamy głębszych refleksji, dalej jemy kolację czy leżymy niewzruszeni na kanapie. Przypisujemy tę informację do kategorii: Inni to mają problemy, dobrze, że ja mogę bezpiecznie odpoczywać. Inna reakcja zachodzi, kiedy od wielkiego święta przeciętny zjadacz chleba uda się do kościoła, a następnie na cmentarz. Wykluczając uroczystość Wszystkich Świętych, która została poddana całkowitej sekularyzacji. Mówię o pogrzebie, „najlepiej” kolegi z pracy. Ten sam wiek, ten sam styl życia, też miał żonę dzieci i kredyt. Umarł. Dla naszego powszechnego wypierania śmierci byłoby lepiej, gdyby zmarł w wyniku nieszczęśliwego zbiegu okoliczności,  np.: pianino spadło na niego w drodze, gdy szedł po bułki. Niestety, odszedł w wyniku choroby, która może spotkać i mnie. Tu jest ten krótki moment życia spędzony na myśleniu o śmierci. Oczywiście szybko zostają podjęte kroki mające na celu zaprzeczenie możliwości podzielenia przyszłości z kolegą. Karnet na siłownię czy sałata w lodówce o czymś świadczą. Nie ma pogodzenia się ze śmiercią za zdrowego, normalnego życia. W naszej współczesnej kulturze miejscem śmierci jest szpital lub hospicjum. Mało kto decyduje się na odejście z tego świata w domu, wśród rodziny. A druga strona medalu jest też taka, że mało która osoba jest w stanie sprostać oczekiwaniom czy też obowiązkom związanym z pielęgnacją i podejściem psychologicznym osoby, której już niedużo zostało czasu. Jest to bezpośrednia przyczyna „zdziczenia” śmierci. Dawniej w rodzinach wielopokoleniowych starość czy odejście kogoś bliskiego nie były szokiem. Co więcej, niczym odbiegającym od normy nie było posiadanie stroju pogrzebowego. Było oczywiste, że śmierć nadejdzie tak samo jak zima. Nawiązanie do lektury "Chłopów" jest oczywiste i godne uwagi. W życiu chłopów wyznaczonym poprzez pory roku i cykl liturgiczny nie jest zaskoczeniem przemijalność ludzkiego ciała. Ludzie się rodzą i umierają, niektórzy wcześniej jak Kuba, inni później jak Boryna. Nie jest to wypracowanie w liceum, więc pominę dogłębną interpretację i skupię się na ogólnych wnioskach dotyczących kresu życia wynikających z powieści. Niektórzy z nas umierają w samotności stuprocentowej, opuszczeni przez wszystkich, czasem słysząc jedynie pomrukiwanie jedynego towarzysza niedoli – zwierzęcia. Pomoc przyjdzie po czasie. Niektórzy z nas czekają na śmierć całe życie; odchodzą nawet bogaci i mający szacunek u innych; niektórym dane jest umrzeć tam gdzie chcą, spokojnie i elegancko.
Bardzo chwytliwe twierdzenie wygłosił Gorer. Sformułował tezę o „nowej pornografii” – pojęciem, pod którym rozumiał nadanie strefy tabu śmierci. W XIX wieku bez dzisiejszej opieki zdrowotnej choroby, zarazy i inne czynniki minimalizujące populację były na porządku dziennym. Ciała zmarłych nie miały godnego pochówku. Kiedy denat był biedny, walał się po mieście, siejąc jedynie niezadowolenie wśród mieszkańców. Nawet małe dzieci mogły zobaczyć ciało w stanie rozkładu, a na przykład procedura porodu owiana była tajemnicą. Również miejsce pochówku było inne, na przykład bogatych i szanowanych obywateli chowano na terenie przylegającym do kościoła, a księdza pod ołtarzem. Biedniejszych, gdzie popadnie, między innymi na terenie posesji, na której mieszkali całe życie czy też na rynku. Co ciekawe instytucja cmentarza w obecnej formie powstała w Paryżu. Powstała ona 30 km od miasta i została wybudowana do niego specjalna kolejka, co spotkało się z ogólnym oburzeniem, taki transport zmarłego nie był do pojęcia w światopoglądzie ówczesnych mieszkańców Francji. Wracając do Gorera, wyszczególnił on bardzo istotną zamianę ról w XX wieku. Tematy seksualne stawały się coraz bardziej popularne, były nowością, a śmierć jako temat popularny, oklepany, nieniosący za sobą zbytniego ładunku emocjonalnego zepchnięty został na dalszy plan. Ważna refleksja wynika z faktu, że strach przed śmiercią jest jednakowy dla wszystkich ludzi na Ziemi. Wszyscy pamiętają, jak umarł Jan Paweł II,  jak było podniośle i patetycznie, i jak wszyscy przypomnieli sobie o czymś tak absurdalnym w zwykłej, szarej codzienności jak śmierć. Korzystnie dla ludzkości jako takiej jest, że w naturze człowieka nie leży ciągłe zamartwianie się przemijaniem. Ważniejszy jest temat prokreacji i dzisiejszego obiadu. Jeśli piosenka ma być dla mas, musi mieć prosty tekst i melodię; jeśli partia ma wygrać, to nie może mieć kontrowersyjnych postulatów, tak samo temat śmierci nie może być prezentowany skostniałym tonem, z nabożna czcią, w atmosferze strachu i paniki. Nerwowe podejście mediów do starzenia się działa na nas w sposób podświadomy. Im głębiej jesteśmy w klimacie mody, stylu i zdrowia, tym mniejszy mamy dystans do swojego ciała. A jak nie być w temacie, skoro większość z nas ma telewizor i z nim związane reklamy. Kult piękna w kulturze poprzemysłowej osiągnął apogeum, przeniósł się na strefę do niedawna sacrum – zmarłych. W obawie przed nieżyjącą osobą kreatywność ludzka w połączeniu w technologią wyprodukowała "stwór" o nazwie – kosmetyka pośmiertna. W ofercie znajdują się takie sługi jak: mycie ciała, zakładanie blokad, opatrunków, zamykanie ust, oczu, składanie rąk, odgazowanie, ubranie ciała zmarłego, makijaż, manicure, czesanie włosów, zakrywanie przebarwień itp.. Dostępna w ofercie jest  również czasowa konserwacja zwłok, mająca na celu opóźnienie pojawienia się bakterii czy rekonstrukcja pośmiertna – tanatoplastyka. Istnieje możliwość niedotknięcia nawet zmarłego, jeśli ostanie dni życia spędził w hospicjum. Pielęgniarka zadzwoniła do rodziny, ta skontaktowała się z firmą zajmującą się usługami pogrzebowymi, która zrobiła ze zmarłego człowieka w kwiecie wieku. Taka jest najczęstsza ostatnia droga większości ludzi tzw. zachodniego świata. Doświadczenie przemijalności życia pachnące różami, liliami i świerkiem, dyskretne łzy przy wtórze wzruszającej melodii. Małymi kroczkami, dzięki specjalistycznej medycynie pokonaliśmy granicę estetyczną życia i śmierci. Co z tego, że zmarła nie miała ręki, bo straciła ją w wypadku, na pogrzebie ma i wygląda lepiej niż za życia, ma piękny, spokojny uśmiech, nawet trochę się zarumieniła. Nieśpiesznie całokształt śmierci, który był bolesny i makabryczny, został usunięty z pola widzenia rodziny. Są lekarze, których pracą jest operowanie, nie powinien, więc dziwić fakt, że są specjaliści od pracy z nieboszczykiem. Naukowcy są jak małe dzieci, ciągle szukają granicy, na której przekroczenie nie zgodzą się rodzice. Granicę tą wyznaczają firmy, które wytwory ich pracy miałyby sprzedać, a to podyktowane jest popytem na dany towar, który ustala lud, czyli my wszyscy. Musimy zastanowić się, czego sobie życzymy, żeby potem nie płakać nad sekularyzacją kultury. Presja na bycie ładnym, młodym, energicznym i szczęśliwym trwa w najlepsze, wszystko co znajduje się poniżej standardów obecnej kultury jest wypierane z naszego umysłu, a co za tym idzie sprzed naszych oczu. Na cmentarzu same piękne marmurowe pomniki, na grobach stylowe wieńce i znicze zgodne z obowiązującym w sezonie trendem. Mycie tychże pomników zleca się firmom, bo rodzina mając kilka dni wolnego woli wyjechać na narty niż zastanawiać się nad tragizmem ludzkiej egzystencji. Jedni nie przewidują śmierci własnej jak nasi drogowcy zimy, zawsze wydaje im się, że jeszcze zdążą, inni robią mądrą minę do złej gry i cytują filozofa za filozofem w nadziei, że śmierć jak przyjdzie, to spadnie z konia z wrażenia przy wtórze rozsypywanych kości, inni skoro dokonali poświęcenia koszyka przed Wielkanocą, widzieli żłóbek i "bozię", czasem odmówili paciorek i dali dwa złote na tacę, mają nadzieję na Boże miłosierdzie, o którym coś im się kiedyś obiło o uszy, nieliczni prawdziwie wierzący wiedzą, dokąd idą i po co, nieliczni prawdziwie niewierzący nawet jak zobaczą świetlisty tunel, to pewnie im się przypomni, że to tylko wpisane w ewolucję pocieszenie ginącego mózgu. Każdy wierzy jak chce i w co chce, ale ostatnim egzamin, który przychodzi zdać każdemu człowiekowi, nie ominie nikogo. Miejmy tylko nadzieję, że w chwili wypowiadania słów: Trwaj chwilo, jesteś piękna!też będziemy mieli tyle szczęścia co bohater "Fausta".   




Pozycje godne uwagi:
- Elisabeth Kübler-Ross, „Rozmowy o śmierci i umieraniu
- Stanislav Grof, „Najdalsza podróż. Misterium i świadomość śmierci.
- Philippe Ariès, „Człowiek i śmierć

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz