W którym momencie skończy się moda na brak granic? Czy nastąpi taki czas, że człowiek się zatrzyma i powie: „Stop, wystarczy”? Moim zdaniem nigdy.
Człowiek, istota stworzona
na podobieństwo Boga, ale w swojej złożoności jednak niedoskonała. Robi
wszystko, żeby tę granicę pokonać, ale od wieków pozostaje jedna składowa
życia, na którą nie na antidotum. Śmierć. Najgorsza, najczarniejsza,
najstraszniejsza zmora każdego z nas. Tym gorsza, im mniej oswojona. Dawniej
egzystencja ziemska i pozaziemska przenikały się, obecnie tej drugiej nie ma w
życiu wykształconego, inteligentnego człowieka. Teoria ewolucji bardzo dokładnie
zobrazowała pochodzenie i rozwój człowieka, wykluczyła istnienie materii
duchowej, która miała nas stworzyć i napisać dla nas plan życia. Nie zawsze
łatwy i miły, ale z nadzieją na wieczne, dobre i przyjemne życie w Niebie. To
miało logiczny sens. Czy naprawdę wyrzeknięcie się materii duchowej na rzecz
nauki i technologii przyniosło nam tyle dobrego, ile się spodziewaliśmy?
Wyobraźnia ludzka i kreatywność jest nieograniczona, nieważne czy odkrywamy
ogień czy mikroprocesor. Jednak mam nieodparte wrażenie, że przeniosła się ona
z filozoficznego, mitotwórczego „tłumaczenia świata” na poziom naukowy. Jeśli
dzisiaj czegoś nie powiedzą naukowcy,
najlepiej amerykańscy, a mass media tego nie potwierdzą, to informacja nie ma
szansy na przetrwanie dłuższe niż przeczytanie tego zdania. Od zarania dziejów jednak
człowiek zadawał pytania o istnienie Boga i nadal będzie tak się działo. Nikt
nie lubi być poddawany nieustannym stresom, człowiek dąży do stabilizacji i
spokoju. Wszystko to daje religia, określa granice, normy, prawa i obowiązki,
reguluje nasz cykl życiowy. Jest w niej miejsce na post, smutek, zadumę, ale
też na radość i świętowanie.
Ludzkość jest ułomna,
wadliwa i błądzi, nie ma za dużo
wspólnego z logiką, za to bardzo dużo z emocjami. Przykład - zdradzana kobieta,
Elżbieta z "Granicy" Nałkowskiej.
Żona wybacza wszystko mężowi i dodatkowo później wspiera go w problemach z
kochanką Justyną. Miłość i strach dwie bardzo silne emocje, zawsze chodzące ze
sobą w parze. Logiczne zachowania w ich obecności są niemożliwe. Jak więc w
życiu tak podyktowanym przez emocje, nie bać się śmierci, czegoś tak
irracjonalnego, że nie do opisania znanymi mi słowami. Znaleźć sobie jakąś
filozofię do zjawiska, którego się boimy. Przykładem może być mit i legenda,
najwcześniejsza forma pryncypium życia. To, co nieznane, musi zostać poznane w
całości i zrozumiane również w pełni, żeby przestało być zagrożeniem i nie
cechowało się już niepewnością i zagrożeniem. Śmierć jest wbrew pozorom niepoznana,
choć naukowcy i filozofowie starają się jak mogą zapewnić nam spokój ducha czy
to poprzez przeszczepy serca, czy nurt transhumanizmu, sztucznej inteligencji jeszcze jednak nie ma.
Oglądając wiadomości i
słysząc, że zginęło 250 osób na drogach w tym tygodniu, nie mamy głębszych
refleksji, dalej jemy kolację czy leżymy niewzruszeni na kanapie. Przypisujemy
tę informację do kategorii: Inni to mają
problemy, dobrze, że ja mogę bezpiecznie odpoczywać. Inna reakcja zachodzi,
kiedy od wielkiego święta przeciętny zjadacz chleba uda się do kościoła, a
następnie na cmentarz. Wykluczając uroczystość Wszystkich Świętych, która
została poddana całkowitej sekularyzacji. Mówię o pogrzebie, „najlepiej” kolegi
z pracy. Ten sam wiek, ten sam styl życia, też miał żonę dzieci i kredyt.
Umarł. Dla naszego powszechnego wypierania śmierci byłoby lepiej, gdyby zmarł w
wyniku nieszczęśliwego zbiegu okoliczności, np.: pianino spadło na niego w drodze, gdy
szedł po bułki. Niestety, odszedł w wyniku choroby, która może spotkać i mnie.
Tu jest ten krótki moment życia spędzony na myśleniu o śmierci. Oczywiście
szybko zostają podjęte kroki mające na celu zaprzeczenie możliwości podzielenia
przyszłości z kolegą. Karnet na siłownię czy sałata w lodówce o czymś świadczą.
Nie ma pogodzenia się ze śmiercią za zdrowego, normalnego życia. W naszej
współczesnej kulturze miejscem śmierci jest szpital lub hospicjum. Mało kto
decyduje się na odejście z tego świata w domu, wśród rodziny. A druga strona
medalu jest też taka, że mało która osoba jest w stanie sprostać oczekiwaniom
czy też obowiązkom związanym z pielęgnacją i podejściem psychologicznym osoby,
której już niedużo zostało czasu. Jest to bezpośrednia przyczyna „zdziczenia”
śmierci. Dawniej w rodzinach wielopokoleniowych starość czy odejście kogoś
bliskiego nie były szokiem. Co więcej, niczym odbiegającym od normy nie było
posiadanie stroju pogrzebowego. Było oczywiste, że śmierć nadejdzie tak samo
jak zima. Nawiązanie do lektury "Chłopów" jest oczywiste i godne uwagi.
W życiu chłopów wyznaczonym poprzez pory roku i cykl liturgiczny nie jest
zaskoczeniem przemijalność ludzkiego ciała. Ludzie się rodzą i umierają,
niektórzy wcześniej jak Kuba, inni później jak Boryna. Nie jest to wypracowanie
w liceum, więc pominę dogłębną interpretację i skupię się na ogólnych wnioskach
dotyczących kresu życia wynikających z powieści. Niektórzy z nas umierają w
samotności stuprocentowej, opuszczeni przez wszystkich, czasem słysząc jedynie
pomrukiwanie jedynego towarzysza niedoli – zwierzęcia. Pomoc przyjdzie po
czasie. Niektórzy z nas czekają na śmierć całe życie; odchodzą nawet bogaci i
mający szacunek u innych; niektórym dane jest umrzeć tam gdzie chcą, spokojnie
i elegancko.
Bardzo chwytliwe twierdzenie
wygłosił Gorer. Sformułował tezę o „nowej pornografii” – pojęciem, pod którym
rozumiał nadanie strefy tabu śmierci. W XIX wieku bez dzisiejszej opieki
zdrowotnej choroby, zarazy i inne czynniki minimalizujące populację były na
porządku dziennym. Ciała zmarłych nie miały godnego pochówku. Kiedy denat był
biedny, walał się po mieście, siejąc jedynie niezadowolenie wśród mieszkańców.
Nawet małe dzieci mogły zobaczyć ciało w stanie rozkładu, a na przykład
procedura porodu owiana była tajemnicą. Również miejsce pochówku było inne, na
przykład bogatych i szanowanych obywateli chowano na terenie przylegającym do kościoła,
a księdza pod ołtarzem. Biedniejszych, gdzie popadnie, między innymi na terenie
posesji, na której mieszkali całe życie czy też na rynku. Co ciekawe instytucja
cmentarza w obecnej formie powstała w Paryżu. Powstała ona 30 km od miasta i
została wybudowana do niego specjalna kolejka, co spotkało się z ogólnym oburzeniem,
taki transport zmarłego nie był do pojęcia w światopoglądzie ówczesnych mieszkańców
Francji. Wracając do Gorera, wyszczególnił on bardzo istotną zamianę ról w XX
wieku. Tematy seksualne stawały się coraz bardziej popularne, były nowością, a
śmierć jako temat popularny, oklepany, nieniosący za sobą zbytniego ładunku
emocjonalnego zepchnięty został na dalszy plan. Ważna refleksja wynika z faktu,
że strach przed śmiercią jest jednakowy dla wszystkich ludzi na Ziemi. Wszyscy
pamiętają, jak umarł Jan Paweł II, jak
było podniośle i patetycznie, i jak wszyscy przypomnieli sobie o czymś tak
absurdalnym w zwykłej, szarej codzienności jak śmierć. Korzystnie dla ludzkości
jako takiej jest, że w naturze człowieka nie leży ciągłe zamartwianie się
przemijaniem. Ważniejszy jest temat prokreacji i dzisiejszego obiadu. Jeśli
piosenka ma być dla mas, musi mieć prosty tekst i melodię; jeśli partia ma
wygrać, to nie może mieć kontrowersyjnych postulatów, tak samo temat śmierci
nie może być prezentowany skostniałym tonem, z nabożna czcią, w atmosferze
strachu i paniki. Nerwowe podejście mediów do starzenia się działa na nas w
sposób podświadomy. Im głębiej jesteśmy w klimacie mody, stylu i zdrowia, tym
mniejszy mamy dystans do swojego ciała. A jak nie być w temacie, skoro
większość z nas ma telewizor i z nim związane reklamy. Kult piękna w kulturze
poprzemysłowej osiągnął apogeum, przeniósł się na strefę do niedawna sacrum –
zmarłych. W obawie przed nieżyjącą osobą kreatywność ludzka w połączeniu w
technologią wyprodukowała "stwór" o nazwie – kosmetyka pośmiertna. W
ofercie znajdują się takie sługi jak: mycie ciała, zakładanie blokad, opatrunków,
zamykanie ust, oczu, składanie rąk, odgazowanie, ubranie ciała zmarłego,
makijaż, manicure, czesanie włosów, zakrywanie przebarwień itp.. Dostępna w
ofercie jest również czasowa konserwacja
zwłok, mająca na celu opóźnienie pojawienia się bakterii czy rekonstrukcja pośmiertna –
tanatoplastyka. Istnieje możliwość niedotknięcia nawet zmarłego, jeśli ostanie
dni życia spędził w hospicjum. Pielęgniarka zadzwoniła do rodziny, ta skontaktowała
się z firmą zajmującą się usługami pogrzebowymi, która zrobiła ze zmarłego
człowieka w kwiecie wieku. Taka jest najczęstsza ostatnia droga większości
ludzi tzw. zachodniego świata. Doświadczenie przemijalności życia pachnące różami,
liliami i świerkiem, dyskretne łzy przy wtórze wzruszającej melodii. Małymi
kroczkami, dzięki specjalistycznej medycynie pokonaliśmy granicę estetyczną
życia i śmierci. Co z tego, że zmarła nie miała ręki, bo straciła ją w wypadku,
na pogrzebie ma i wygląda lepiej niż za życia, ma piękny, spokojny uśmiech,
nawet trochę się zarumieniła. Nieśpiesznie całokształt śmierci, który był bolesny
i makabryczny, został usunięty z pola widzenia rodziny. Są lekarze, których
pracą jest operowanie, nie powinien, więc dziwić fakt, że są specjaliści od
pracy z nieboszczykiem. Naukowcy są jak małe dzieci, ciągle szukają granicy, na
której przekroczenie nie zgodzą się rodzice. Granicę tą wyznaczają firmy, które
wytwory ich pracy miałyby sprzedać, a to podyktowane jest popytem na dany
towar, który ustala lud, czyli my wszyscy. Musimy zastanowić się, czego sobie
życzymy, żeby potem nie płakać nad sekularyzacją kultury. Presja na bycie
ładnym, młodym, energicznym i szczęśliwym trwa w najlepsze, wszystko co
znajduje się poniżej standardów obecnej kultury jest wypierane z naszego
umysłu, a co za tym idzie sprzed naszych oczu. Na cmentarzu same piękne
marmurowe pomniki, na grobach stylowe wieńce i znicze zgodne z obowiązującym w
sezonie trendem. Mycie tychże pomników zleca się firmom, bo rodzina mając kilka
dni wolnego woli wyjechać na narty niż zastanawiać się nad tragizmem ludzkiej
egzystencji. Jedni nie przewidują śmierci własnej jak nasi drogowcy zimy,
zawsze wydaje im się, że jeszcze zdążą, inni robią mądrą minę do złej gry i
cytują filozofa za filozofem w nadziei, że śmierć jak przyjdzie, to spadnie z
konia z wrażenia przy wtórze rozsypywanych kości, inni skoro dokonali
poświęcenia koszyka przed Wielkanocą, widzieli żłóbek i "bozię",
czasem odmówili paciorek i dali dwa złote na tacę, mają nadzieję na Boże
miłosierdzie, o którym coś im się kiedyś obiło o uszy, nieliczni prawdziwie
wierzący wiedzą, dokąd idą i po co, nieliczni prawdziwie niewierzący nawet jak
zobaczą świetlisty tunel, to pewnie im się przypomni, że to tylko wpisane w
ewolucję pocieszenie ginącego mózgu. Każdy wierzy jak chce i w co chce, ale ostatnim
egzamin, który przychodzi zdać każdemu człowiekowi, nie ominie nikogo. Miejmy
tylko nadzieję, że w chwili wypowiadania słów: „Trwaj chwilo, jesteś piękna!” też będziemy mieli tyle
szczęścia co bohater "Fausta".
Pozycje godne uwagi:
- Elisabeth Kübler-Ross, „Rozmowy o śmierci i umieraniu”
- Stanislav Grof, „Najdalsza podróż.
Misterium i świadomość śmierci.”
- Philippe Ariès, „Człowiek i śmierć”
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz